czwartek, 25 kwietnia 2013

Perun - zwany Dzeusem . . .























Dlaczego odbudowa Jeruzalem ma takie znaczenie?

Dlaczego ma mieć jakiekolwiek znaczenie?
To tylko miejsce, jedno z wielu na świecie.

Co w tym jest tak wyjątkowego – przecież tam jest gorąco, warunki nie sprzyjają człowiekowi - musi chronić się przed upałem...
















Czy BÓG jest w stanie gniewać się na człowieka, a jeśli tak, to co to oznacza?
Czyż BÓG nie jest wobec tego w jakiś sposób uzależniony od człowieka?

Czy to możliwe, żeby BÓG był uzależniony od człowieka?

Czyż z kart ST nie wynika, że BÓG jest uzależniony od człowieka? Jak to możliwe, że proch na wietrze – człowiek – jest w stanie wywołać boski gniew?

Czy BÓG jest, aż tak małostkowy?

W ST aż roi się od opisów gniewu boskiego i jego gróźb, ostrzeżeń.























































Może jednak nie? Chyba nie jest aż tak małostkowy?
BÓG z ludzkimi cechami???

Więc może to nie jest BÓG, tylko bóg?

BÓG przecież nie może mieć ludzkich cech.



Dlaczego BÓG jest przywiązany do jednego miejsca na ziemi – tzw. ziemi świętej?

Czyż to nie jest ograniczenie? BÓG ograniczony, czy wszechmogący?

Może BÓG ze Starego testamentu nie jest BOGiem, tylko bogiem?

Co takiego jest w tej ziemi, że BÓG tak się uparł, że stamtąd będzie rządził światem??


















Może to nie BÓG tego chce, tylko jacyś ludzie?










Jacyś ludzie chcą, żeby stolicą BOGa była Jerozolima?

BÓG woli miasto od np. wioski, albo miasteczka?
Odpowiada mu architektura? Lubi gorąco?
A czemu akurat nie jakaś pustelnia?
Albo góry?

Może Alpy? Są najwyższe ww Europie – za mały powód?
To może Himalaje?

Czy BÓG się poci od gorąca?












Czy BÓG może coś lubić, a czegoś innego już nie?
A jeśli nie jest to BÓG opisany, tylko coś innego – to CO TO JEST, co opisuje ST?

Dlaczego historia Noego przypomina epos o Gilgameszu?



Z kart ST wynika, że starożytny Is-Ra- El(?), to była potęga – popatrzcie na mapę – nawet na tle Europy, to tyci tyci kraj...




Zapyziała dziura....

Ale w pismach oszustów - urasta do światowej potęgi.






"I porodziła syna - mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu."








"On paść je będzie rózgą żelazną i On wyciska tłocznię wina zapalczywego gniewu wszechmocnego Boga. A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: KRÓL KRÓLÓW PAN PANÓW."








"A zwycięzcy i temu, co czynów mych strzeże do końca, dam władzę nad poganami, a rózgą żelazną będzie ich pasł: jak naczynie gliniane będą rozbici - jak i Ja to wziąłem od mojego Ojca - i dam mu gwiazdę poranną."












Kagan.





Kagan - od tego słowa mamy "kaganek".








Ale Kagan to cesarz Słowian.


Nosił na głowie plecionkową koronę - z drutów.












Której kształt z czasem - z powodu niewiedzy, do czego służy - uległ ewolucji..








Kagan był zastępcą Peruna na Ziemi.



























Od Kagana wzięła się korona w Europie.
Korona jak ... lilija na głowie







Berło... rózga żelazna...




...i - symbol Tetragramu - "jabłko"








I śpiący rycerze.



























Armia Umarłych.















Tartar.

Mała Tartaria.

Wielka Tartaria.

Tatry.








"Pamiętaj o końcu" - tak mówili Templariusze...




Wojna o historię trwa.

Trwa wojna ras.
Podszywanie się pod Ariów - Słowian trwa od wieków i trwa cały czas.




Oni wiedzą - co będzie "na końcu".....
I dlatego chcą być ludem żyjącym w Królestwie Niebieskim.
Czyli w Polsce.




"A zwycięzcy i temu, co czynów mych strzeże do końca, dam władzę nad poganami, a rózgą żelazną będzie ich pasł: jak naczynie gliniane będą rozbici - jak i Ja to wziąłem od mojego Ojca - i dam mu gwiazdę poranną."



Wiedzą to ze znalezionych w starożytnym Israelu dokumentów - spisanych przez Salomona, Mojżesza.


U nas tylko Strażnicy Słowiańskiej Wiary przechowali tę wiedzę.
Mówią nam o tym w szyfrach.











W tej samej chwili rozstąpiły się głaźne ściany, z przeraźliwym rozwarły się trzaskiem i łomotem, i przed oczami pastuszka niewidzialne wyrosło zjawisko: olbrzym, cały zakuty w zbroję, z szyszakiem na głowie, ze skrzydłami u ramion, z ogromnym, prostym, szerokim mieczem w dłoni.

Stanął ten rycerz w słońcu, jak w złocie, i zawołał:
- Kto ośmiela się budzić nas ze snu wiekowego? Czy nadszedł już czas?
Ale chłopiec oniemiały z przerażenia, odpowiedzi żadnej dać nie mógł, bo też i pytania tego jeszcze nie rozumiał. Rycerz zaś, spostrzegłszy jego przestrach, powiada:
- Nie lękaj się: nic złego ci nie uczynię, bom nie zbójnik, tylko wojownik, który krew przelewał za ojczyznę, a potem razem z towarzyszami przyszedł w te skały na sen wiekowy, aby się zbudzić do życia, gdy ludzie staną się tak dobrzy, jak ty - bo widzę, żeś jest dobry - gdy nabiorą takiej wiary i mądrości, że już nie będą mogli znieść jarzma, co ich gniecie.

A gdy do tego dojdzie, wówczas zjawi się taki drugi chłopaczek jak ty, wybrany z tysiąca albo i z miliona, bo musi być najgodniejszy, zapuka do bramy złocistej i wielkim zawoła głosem:
"Wstańcie, rycerze, ze snu wiekowego, wstańcie i spłyńcie w doliny pomiędzy ludzi, którzy stali się już dobrzy i mądrzy i wielką mają wiarę, a pod panowaniem złego żadnym sposobem żyć już nie chcą dłużej! Wstańcie, rycerze skrzydlaci, podobni do aniołów z nieba!"



My to usłyszymy i uwierzymy, gdyż skłamać - on nie skłamie! Rumaki nasze zeprzemy ostrogami i z dobytym mieczem w dłoni popędzimy w świat jak wicher, jak burza. 

Zerwie się naokoło szum ogromny. 

Świerki jak rżysko łamać się będą pod kopytami naszych wierzchowców; wielkie głazy polecą ze szczytów jak drobne kamyki. 

Potoki i jeziora podniosą się ze swych łożysk i lejów, mgły się zakłębią tak, że świata spod nich widać nie będzie. 


Całe niebo i ziemia zatrzęsie się od grzmotów; 

błyskawice krzyżować się będą jak miecze ongi zastępów niebieskich, co walczyły z szatanami, pioruny walić będą bez ustanku, przestrach pójdzie po wszystkim, co żyje, lecz potem nastanie spokój. 


Gromy ucichną, potoki i jeziora ułożą się w błękity, mgły w srebrną przemienia się rosę, błyszczącą na trawach i kwiatach, i iglicach drzew świerkowych, złote na niebie zajaśnieje słońce, a ludzie, zbawieni z niewoli, pieśni radosne zaśpiewają i dziękować będą niebiosom za cudowne zwycięstwo.


Tak mówił rycerz. A pastuszek słuchał tego jakby dziwa; upadł przed nim na kolana i rzecze:
- Udam się między ludzi, pójdę, choćby na krańce świata i obwieszczę im com słyszał. A chciałbym też zdobyć taką wiarę i taką mądrość, iżbym ich mógł tej wielkiej wiary i tej wielkiej mądrości potrzebnej do wyzwolenia nauczyć.

Podniósł go wojownik z ziemi i rzekł:
- Dostąpisz jeszcze tej łaski, że zobaczysz nas wszystkich razem, abyś do ludzi, braci swojej, zawołał: "Wierzcie mi, bracia moi, bom zbrojnych mężów tych na własne widział oczy".


I z tymi słowy powiódł go do jaskini napełnionej światłością. A jaskinia była tak rozległa, że kilka godzin nie wystarczy, aby ją przejść, stokroć obszerniejsza niż ona grota w Kobylim Wierchu na Spiżu, pod Białą. 

Ściany powyżłabiane w najdziwniejsze kształty, ni to kwiaty, ni to drzewa, ni to ściekające fale, ni to figury przecudne. Z góry zwieszały się jakby w kamień obrócone złotogłowia, co to ich pełno rośnie w Tatrach, albo paprocie przeróżne i inne zioła; z ziemi wyrastały żółtawe, przejrzyste niby alabaster, głaźne pnie jakby jakichś świerków odartych z gałęzi, a tak dźwięczące, że kiedy rycerz, co wędrował z pastuszkiem, dotknął ich przypadkowo, to po całej jaskini rozległo się najgłośniejsze brzmienie organów.

Przebyli kilka krużganków, natrafili na kaplice, na ołtarze ze złocistego głazu, na skamieniałe wodotryski, na błękitne jeziora i stawy, a w niektórych miejscach jakby na nagrobki, rozrzucone po cmentarzysku, aż wreszcie wkroczyli do sali tak wielkiej, że jej okiem nie wymierzysz.

I tutaj ów pastuszek, już ośmielony, ujrzał przed sobą obraz, jakiego ani przedtem, ani potem nigdy w życiu nie oglądał.

Nieprzeliczone rzędy rycerzy w hełmach i zbrojach pozłocistych, ze skrzydłami u ramion, z szerokimi mieczami w ręku, na pięknych siedziały rumakach, przyodzianych kosztownymi kobiercami i skórami z lampartów, lwów i tygrysów. 

Na łbach konie te miały pęki białych piór, a podkowy ze złota.

Na widok rycerza-wartownika przeszło drżenie po szeregach, konie zaparskały, a ona zbrojna husaria poprawiła się na siodłach wysadzanych turkusami; nie odezwał się jednak żaden głos, tylko wszyscy, z wodzem królewskim na czele, pytające w przybyłych wlepili spojrzenie. 

A gdy rycerz krótkie rzucił hasło: "Jeszcze nie!", od razu bojowe hufy te skamieniały: przytulone do karków końskich na nowo zasnęły i śpią tak od wieków. 

Zasię z chłopaczkiem stało się tak:
Rycerz, nim zasnął, kazał mu tą samą drogą wrócić na świat.
- Nigdy już tutaj - powiedział - nie będziesz, miejsca tego nie szukaj, bo go nie znajdziesz.
Z trzaskiem zawarła się za pastuszkiem złocista brama, zapadła się od razu w ziemię, skały się spoiły, owinięte kosodrzewiną i świerkami, i błyszczały na nich dalej szarotki i dzwonki.

Zeszedłszy ku stadu, które pasło się, strzeżone przez pięknego, białego psa owczarka, pastuszek przemyśliwał nad tym, co widział i słyszał, i naprzód wiadomość o wszystkim dał ojcu, że musi iść między ludzi i uczyć ich wielkiej wiary i wielkiej mądrości, aby wszystko spełniło się, tak jak mu rycerz o tej świętej godzinie wyzwolenia wyprorokował. 

A ten, ponieważ dobry człowiek był, powiada:
- Snadź jesteś w łaskach u Boga, boś na własne oczy oglądał i na własne uszy posłyszał, co my tylko ze starodawnej znamy opowieści. Ale jakże ty ludzi będziesz uczył wielkiej wiary i wielkiej mądrości, kiedyś sam tego nieświadomy? Do szkól pójdziesz, oświecenia nabierzesz, a potem głosić będziesz tę cudną prawdę.

I tak było.
Pastuszek wyrósł na mędrca, a że dla siebie nic nie pragnął, jeno chciał żyć dla drugich, udał się w świat, w miasta i wioski i naprawiał ludzi. Siły jednak za mało posiadał, a życie za krótkie, iżby wszystkiego dokonał. Poszły za nim tysiące i pójdą jeszcze tysiące, ale póki wszyscy do ostatniego człowieka nie przejmą się jego nauką, nie spełni się proroctwo o śpiącym wojsku. Myśmy dotąd jeszcze niegodni; nie wiemy na pewno, w której skale cud się ten mieści, lecz mamy nadzieję i ufność, że już niedługo mądrość i wiara w wyzwolenie po świecie się rozkrzewi i że wtedy natchnie Bóg takiego chłopaczka jak tamten, że chłopaczek ten znajdzie ową jaskinię, do bramy złocistej zapuka i będzie mógł śpiącym rycerzom słowo powiedzieć niekłamliwe:
"Już czas!"















http://nauka.gadzetomania.pl/2012/11/10/niesamowita-bitwa-na-blyskawice-rodem-z-irlandii
http://tesladownunder.com/ModernThinker.htm
http://www.sfora.pl/Czlowiek-kontra-milion-woltow-Zobacz-niesamowity-wyczyn-a48219

niedziela, 7 kwietnia 2013

Wirujące słońce - oszustwa przepowiedni



Tak, Swarożyc przypomina wirujące słońce.




Cud Słońca (port. O Milagre do Sol) – zjawisko obserwowane przez ok. 30-100 tys. osób 13 października 1917 w Cova da Iria koło Fatimy w Portugalii, przez Kościół rzymskokatolicki uznawane za cud. Świadkowie zebrani aby zobaczyć objawienie Matki Bożej, którego wiarygodność podważały świeckie media, relacjonowali nienaturalną według swej oceny aktywność słońca, m.in. jego wirowy ruch na niebie.

Numer Ilustração Portugueza, 29 października 1917
"13 października 1917 r. w miejscu objawień zebrał się imponujący tłum, liczący przeszło 70 tysięcy osób. Wielu musiało pokonać setki kilometrów, w przeważającej większości pieszo lub na osłach, wozami i samochodami. Wśród zgromadzonych znajdowali się nie tylko ludzie prości, ale również bardzo sceptycznie nastawieni naukowcy, dziennikarze, ludzie niewierzący"[1].
Jak podają niektóre źródła, to zjawisko trwało 10 minut. Niebo pokryło wówczas się ciemnymi chmurami. Na zebranych spadły ulewny deszcz. Nagle pokazało się słońce, które zaczęło wirować po niebie. Ludzie zaczęli krzyczeć z przerażenia. Niektórzy zaczęli się głośno spowiadać ze swoich grzechów, sądząc, że "to jest koniec świata". Wielu stało, lecz wielu klęczało i płakało, modląc się[2].





Król francuski Filip IV Piękny był zadłużony u templariuszy. Chcąc się uwolnić od zobowiązań, w piątek 13 października 1307 roku, uwięził członków zakonu we Francji, zarzucając im herezję, świętokradztwo, innowierstwo, czary, rozpustę, kult bożka Bafometa, odstępstwo od wiary i spiskowanie z Saracenami. Po długotrwałym procesie, trwającym do czerwca 1311 roku, będący pod wpływem królów Francji sobór w Vienne zdecydował o kasacie zakonu templariuszy. Jego majątki we Francji zostały skonfiskowane, wielu templariuszy poniosło śmierć przez spalenie na stosie, w tym wielki mistrz Jakub de Molay i 54 innych dostojników zakonnych. Nie wszędzie jednak likwidacja zakonu przebiegła bez problemu. Zbrojny opór stawili templariusze aragońscy i cypryjscy; templariusze niemieccy stawili się przed władzami świeckimi w pełnym rynsztunku bojowym, dzięki czemu uniknęli aresztowania.
Liczebność zakonu w różnych okresach była różna, jednak tuż przed upadkiem zakon liczył ok. 4500 ludzi, z czego 1000 to najwyżej postawieni w hierarchii bracia-rycerze, pozostali to bracia służebni, rzemieślnicy i kapelani-duchowni. Z tej liczby 2000 przebywało we Francji, a 2500 poza nią.



Teraz wszystko jasne?


Skoro "cud" wirującego słońca wydarzył się dokładnie 13 października - 610 lat po aresztowaniu Templariuszy - to nie może być przypadek. Iluminati mają szczególną skłonność do dat.

Tetragram jest w jakimś stopniu kontrolowany przez banksterów i może sobie latać w powietrzu, błyskać i jarzyć kolorami tęczy,  zadziwiając ciemnotę...



Wszystkie przepowiednie, widzenia maryjne i tym podobne cuda - to oszustwo.


Ludzkość jest manipulowana, aby wierzyła w "przepowiednie", czyli PLANY banksterów.

Co więcej - uwaga ludzi, skupiona na onych przepowiedniach, zasila siłę sprawczą.
Tak więc "przpowiednie" zaczynają się dokonywać, bo ludzie ciągle o nich myślą.


Taki jest sens znaków, symboli jakie Illuminaci pokazują ludziom w teledyskach i filmach - karmią uwagę na olbrzymią skalę.
I myśli ludzkie działają na olbrzymią skalę wypełniają "proroctwa" - umysł potrafi produkować rzeczywistość.

Jesteś tym co jesz, czyli - czym karmisz ducha swego - to ci się przytrafia.

Wszystkie proroctwa, apokalipsy - TO NIE JEST PRAWDA.

TO JEST TYLKO PLAN - POKAZANY LUDZIOM, ZASILANY LUDZKIMI MYŚLAMI PRZEZ SETKI LAT I  PRZEZ OWE USTAWICZNE MYŚLENIE - PRZETWARZANY NA RZECZYWISTOŚĆ!!!




Czy "przepowiednie" Nostradamusa są prawdziwe?

W jego czasach ówczesna Polska była potęgą, a jeszcze większą stała się po jego śmierci.
Mimo to niewiele miejsca jej poświęcił.


Wielu "specjalistów" uważa, że NWO i banksterzy to żydzi - Nostradamus też był żydem, jakoś to im nie przeszkadza wierzyć w te jego brednie.
A co jeśli, nakłamał w swych przepowiedniach, wymieszał prawdę z kłamstwami?


PLAN.


To tylko Plan, który karmi się ludzkimi myślami.


Dlatego te wszystkie rzeczy są nam ujawniane - by zasilić PLAN myślami.










Inne przykłady, opisy itp....





Jeszcze raz najpierw pojawią się znaki na niebie. Wiele osób oprzytomnieje i zwróci uwagę, gdy zobaczą zmiany na niebie. Będą świadkami słonecznego obrotu, jak nigdy dotąd. Następnie ujrzą Krzyż. Stanie się to tuż przed zderzeniem gwiazd na niebie i kiedy Moje Promienie Bożego Miłosierdzia okryją ziemię.







Cud wirującego słońca był opisywany wielokrotnie przy okazji i innych wydarzeń tego typu. jest nawet książka poświęcona temu zagadnieniu. Postaram się ją odszukać i wkleić stosowne fragmenty. Na forum racjonalistów też jest ten wątek , uznany jako niemożliwy ze względu na fakt iż gdyby słońce zaczęło się przemieszczać inaczej niż normalnie zagładzie uległ by system słoneczny i patrząc z tego punktu widzenia mają rację, nie biorą racjonaliści pod uwagę wystąpienia innej możliwości , to znaczy , takiej, iż to co świadkowie widzieli nie było słońcem , ale czymś co je imitowało. Ponieważ to też jest dla nich niemożliwe wiec popadają w swoistą kwadraturę koła . Pozostaje z tego: "Nie Bo Nie ".
Jedno z innych tłumaczeń tego zjawiska zawarte jest pod linkiem http://www.ndw.v.pl/art.php?nr=94 jest to forum skupione wokół Strefy Nie do Wiary.
Wklejam ten tekst tutaj w całości:




Można wyróżnić pewien przybliżony schemat "przebiegu" objawienia: Uczestnik obserwuje niezwykłą istotę lub istoty, która często unosi się w powietrzu, nad drzewem, skałą itp. Istota uspokaja świadka, czasami się przedstawia, następnie przekazuje jakieś POSŁANIE DO LUDZKOŚCI. Ewentualnie są to jakieś ostrzeżenia lub przepowiednie. Zwykle jednak objawienie nie jest jednorazowe - istota lub istoty wyznacza "termin kolejnego spotkania" - na który oprócz wybranego człowieka przybywa grupa ciekawskich, pielgrzymów itp. Po którymś razie z kolei często bywały to nawet tysiące ludzi - np Fatima - Niemniej jednak istotę widzą zazwyczaj tylko Ci wybrańcy - w przypadku Fatimy była to trójka dzieci. Część ludzi oczywiście również może twierdzić, że coś widzi, niemniej jednak nie wiadomo, czy widzą coś na prawdę, czy tylko "bardzo chcą zobaczyć". Niemniej jednak podczas któregoś z kolei objawienia - gdy nazbiera się odpowiednia liczba świadków, atmosfera jest odpowiednio przygotowana,ludzie czekają na coś niezwykłego - wreszcie objawiająca się istota daje pokaz swojej potęgi! Bardzo "modnym" - to słowo wcale nie jest użyte bezpodstawnie - motywem podczas objawień jest "wirujące słońce". Tysiące ludzi spogląda w niebo i widzi, że nieruchome dotychczas słońce zaczyna się poruszać, wirować, podskakiwać, zmieniać barwy...Tak, to jest chyba to, na co czekali...Tutaj z pewnością objawiła się siła boska... Teraz na pewno uwierzą w przekaz, który otrzymają!

Napisałem, że motyw "wirującego słońca" jest "bardzo modny" - i tak jest rzeczywiście - miał on miejsce w Fatimie, Medjugorie, Crosia, Brejo i innych, mniej znanych. Czy więc słońce rzeczywiście tam wirowało, podskakiwało itp? Trudno zaprzeczyć obserwacjom tysięcy świadków! Ale oni zeznają coś zupełnie nielogicznego! Słońce po prostu nie mogło podskakiwać - a przynajmniej obserwacje w innych punktach Ziemi na coś takiego nie wskazywały - a nie ulega wątpliwości, że tak niezwykłe zjawisko nie uszłoby uwadze całej ludzkości. Bardziej prawdopodobny byłby tu raczej ruch Ziemi - jednak i o czymś takim nikt nie wspomina. W innych, oddalonych miejscach - o kilkanaście i więcej kilometrów - wcale nie zarejestrowano żadnego dziwnego zjawiska - a coś tak niezwykłego na pewno nie uszło by uwadze tamtejszych mieszkańców. Można więc przypuszczać, że cud "wirującego Słońca" był zdarzeniem o charakterze lokalnym. Co więc jest grane? Przyjrzyjmy się jednak opisowi wydarzeń w Fatimie - jako najbardziej znanemu. Wszędzie, we wszystkich źródłach przeczytamy, że w dniu, kiedy obserwowano "wirujące słońce" lało i to porządnie! O ile znam życie, deszcz z czegoś raczej musi padać - niebo musiało być zasnute chmurami - i tak też było w istocie. Ludzie obserwowali dzieci, rozmawiające podobno z "Maryją", gdy zauważono na niebie "coś" - ale to coś na pewno nie mogło być Słońcem, ponieważ Słońce było za chmurami, a to coś musiało znajdować się poniżej! Jako że były to chmury deszczowe - a takie zazwyczaj znajdują się na niewielkiej wysokości - sam obiekt również nie mógł znajdować się zbyt wysoko - tak więc jeśli obseratorzy twierdzili, że był pozornej wielkości słońca (bo właściwie go z nim pomylili) - więc obiekt wcale nie musiał być taki wielki - maksymalnie kilkadziesiąt metrów. Według opisów zdawał się wirować i mienić kolorami...Z czym więc mamy do czynienia?

Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie. Jednak zarówno wydarzenia w Fatimie jak i w Medjugorje są zbyt odległe w czasie, oraz przekazy o nich są niezbyt obiektywne, aby móc to stwierdzić. Bardziej nadają się wydarzenia z Crosia - mające miejsce w 1987 roku, oraz z Brejo w Brazyli - jeszcze nowsze, bo z 1994 roku. Tutaj zjawiska towarzyszące objawieniom zostały utrwalone na taśmie filmowej, sfotografowane, oraz, w przypadku z Brejo, potraktowane dodatkowo aparaturą pomiarową.

Co więc działo się w Crosia? Od pierwszego objawienia, które miało miejsce 23 maja 1987 roku dwoje dzieci (wtedy) - 14 letni Vinzenzo Fullone i 12 letnia Anna Biasi widują, jak twierdzą, Matkę Boską. Tego jednak w bezpośredni sposób nie udało się potwierdzić - ani zmierzyć, ani sfilmować... Ale udało się sfilmować...tak, tak, wirujące słońce! oraz inne fenomeny świetlne, zarówno w dzień jak i w nocy. Oprócz tego, dziwne zjawiska obserwowane były przez tysiące świadków, więc trudno mówić tutaj o jakimś fałszerstwie, montażu, czy czymś w tym rodzaju. Co zatem udało się ustalić? Dokonano mianowicie analizy komputerowej filmu przedstawiającego "gwiazdę Matki Boskiej" i co się okazało? tutaj oddaję głos badaczom, (Corrado Malanga i Roberto Pinotti):

"Gwiazda Matki Boskiej jest obiektem stałym, (a przynajmniej sprawia takie wrażenie), charakteryzuje się niską kopułą w centrum, podczas gdy jego zewnętrzne boki lekko podnoszą się w kierunku środka. Mogliśmy przy tym zauważyć, że obiekt nie świecił własnym światłem, lecz był oświetlany z prawej strony obserwatora, przy czym inne jego części pozostawały w cieniu..."

Prawda, że interesujące? Jeszcze wyraźnej sprawa zarysowana jest w przypadku Brejo. Objawienia zdarzały się na tyle regularnie, że przybyli tam badacze z Brazylijskiego Centrum Badania UFO. Na miejscu zebrało się około 5000 osób, wielu inwalidów, chorych, liczących na uzdrowienie. Ludzie modlili się, śpiewali... Przed wyznaczoną godziną 14 ludzie zaczęli spoglądać w niebo...a było na co patrzeć! Chmury w niezwykły sposób "zbiegły" się w jedno miejsce łącząc w jedną dużą, nastąpiła nagła zmiana temperatury ( wcześniej było około 40°C). Powietrze wydawało się być naelektryzowane, powiał wiatr. Trzeba przyznać, że atmosfera na prawdę niezwykła...obok Słońca pojawiło się srebrzyste koło wielkości księżyca, które po chwili zniknęło. Po chwili wszystko zaczęło się od nowa i tarcza pojawiła się ponownie. W ciągu 10 minut wszystko powoli zniknęło. Potem wśród szlochów i zawodzeń odbyła się msza. W pewnym momencie ktoś zawołał: "Patrzcie! Paciorki Różańca Dziewicy!" Je także udało się sfotografować. I tutaj widać, jak działa wyobraźnia ludzka, oraz jaki jest wpływ nastroju (odpowiednio przygotowanego) a także wierzeń danego człowieka. Jak się okazało, to co było na zdjęciach, miało niewiele wspólnego z paciorkami różańca, raczej były to 4 klasyczne NOLe! Udało się w przybliżeniu określić nawet ich średnicę - około 30 metrów. Trzy z nich ustawione były w rzędzie, czwarty nieco dalej, co ciekawsze wyglądało na to, że z czwartego NOLa wydobywał się jakiś dym... Całe zdarzenie obserwowało około 5000 świadków - najczęściej twierdzili oni, że obserwowane obiekty były "łzami Dziewicy", paciorkami naszyjnika, itd. itp. Oprócz tego na filmie udało uchwycić się coś, co wyglądało jak "trzy słupy pyłu, które znajdowały się za drzewem, na którym podobno znajdowała się Maryja". Dodatkowo ustawiona aparatura wykryła wystąpienie silnego pola elektrostatycznego...

Znamienne jest również to, że żaden z obserwatorów - poza wizjonerami nigdy nie widzi objawiającej się istoty, czy to Maryi, czy Chrystusa, czy innego świętego, tej lub innej religii. Można więc domyślać się, że dochodzi tutaj do czegoś w rodzaju "projekcji objawienia" w umyśle wizjonera, natomiast wszystkie inne zjawiska są jak najbardziej realne - mają posłużyć jako poparcie prawdziwości objawienia i przekazu.

Kolejną sprawą są "tajemnice fatimskie" - trzy tajemnice wyjawione podczas objawień przez istotę podającą się za Maryję. Dwie z nich są znane, natomiast najwięcej emocji wzbudza trzecia - dotychczas nie ujawniona. Podobno, według wskazań istoty, która pojawiała się w 1917 roku w Fatimie, trzecia tajemnica miała zostać ujawniona już ponad 30 lat temu - mimo to nie zdecydował się na to żaden ze świadków, ani Watykan - który został o tym poinformowany. Każdy z kolejnych Papieży zapoznawał się z jej treścią, lecz nie był skłonny podać do publicznej wiadomości - ale czy miał prawo? Przyjmijmy więc, że w Fatimie rzeczywiście ukazała się Matka Boska - wydaje się, że powinna być Ona większym autorytetem niż jakikolwiek biskup czy nawet Papież - w końcu jest Matką Boga - jej polecenie powinno zostać spełnione! Jeśli natomiast autorem przekazu nie jest Matka Boska, lecz jakakolwiek inna istota, nie wnikajmy tutaj na razie kto, to obowiązkiem Kościoła również byłoby jego ujawnienie! W końcu ktoś podszywa się pod Matkę Chrystusa - przedstawiciele Kościoła powinni więc szybko, jeśli nie natychmiast to zdementować! Można więc domyślać się, że "trzecia tajemnica" zawiera coś conajmniej dla nich "niewygodnego". Pozostaje tylko pytanie, co byłoby tak niewygodne dla Kościoła? To jest właśnie ta niewiadoma, na temat której powstało tak wiele spekulacji - od bardzo prostych - typu przepowiednia wojen, katastrof, klęsk, końca świata - aż po teorie twierdzące, że w Fatimie ukazali się przedstawiciele obcej cywilizacji, a tzw. "trzecia tajemnica fatimska" zawierała właśnie o tym informację. Trzeba jednak przyznać, że żadna z tych teorii nie jest doskonała - pierwsze z nich nie tłumaczą powściągliwości Kościoła - inne przepowiednie z innych objawień o wojnach i klęskach wcale nie były "utajniane". Teoria o "kosmitach" również nie jest doskonała - co prawda wyjaśnia powody przedstawicieli Kościoła do "utajniania" sprawy, ale poza tym takie postępowanie obcych wcale nie wydaje się sensowne. Z jednej strony "udają" Maryję, a z drugiej - mówią wprost, kim są...chociaż...

Przyznam się, że nie bardzo wiem, co o tym myśleć. Niemniej jednak można wysnuć pewne wnioski. Wydaje się, że ktoś serwuje nam tutaj wyszukane przedstawienia. Wykorzystuje przy tym zaawansowaną technikę, a jednocześnie posługuje się znanymi i bliskimi wielu ludziom symbolami religijnymi. Przez to zdarzenia te dla wielu osób stają się bliższe, łatwiejsze do zrozumienia i zaakceptowania. Przeciętny człowiek przekonany jest, że ma do czynienia z Chrystusem, Maryją. Manifestacje, pokazy mocy, cuda typu "wirujące słońce" utwierdzają go w przekonaniu, że ma do czynienia z jakąś potęgą - potęgą boską. I wydaje się, że taki jest właśnie cel, tego kogoś, kto wyreżyserował całe to przedstawienie. Jeśli ludzie będą przekonani, że mają do czynienia z Bogiem lub jego wysłannikiem, to niewątpliwie łatwo zaakceptują kierowany do nich przekaz... Czyżby więc ten ktoś usiłował manipulować ludzkością? Wydaje się, że nie jest to wcale wykluczone, a nawet jest to całkiem prawdopodobne. Ktoś, kto nie przekazuje swojego przesłania wprost, ale musi się podszywać pod bliskie ludziom symbole (np religijne) wcale nie budzi mojego zaufania! I prawie na pewno nie ma uczciwych zamiarów. Kim jednak jest ten ktoś? Można by przypuszczać, że któreś z mocarstw usiłuje wpływać na psychikę ludności innego mocarstwa - taka wojna psychologiczna - wystarczy w usta Maryi włożyć zapowiedź wojny, trzęsienia ziemi, głodu itp itd. by osłabić ducha wśród ludzi. A objawienia mają często charakter takich przepowiedni czy też ostrzeżeń! Trzeba jednak zauważyć, że takie zdarzenia jak objawienia, jak i towarzyszące im "przedstawienia" udające manifestacje "boskich mocy", wirujące słońce, gwiazdy Matki Boskiej, zdarzały się również dawniej, gdy cywilizacja ziemska nie dysponowała środkami do realizacji takiego "pokazu". Czyżby więc próbował nami manipulować ktoś z zewnątrz?

Trzeba zauważyć, że tego typu manipulacja mogłaby być bardzo skuteczna - a skutki dla Ziemi - opłakane. Taka ingerencja mogłaby spowodować wielki chaos, czy wręcz...wojny religijne! Wystarczy wyobrazić sobie, że gdzieś w krajach arabskich "objawia" się Allach, wzywający do świętej wojny... Trzeba przyznać, że takiego ataku chyba nikt by się nie spodziewał. Obca, wroga nam siła mogłaby nam zadać ciężki, jeśli nie śmiertelny cios. A byłby cios tym większy, gdyby okazało się, że Ci, którzy podają się za Chrystusa, Maryję, z definicji uosobienie dobra, wcale nie mają dobrych zamiarów, a wręcz przeciwnie. Dla wielu ludzi na świecie byłby to wielki cios, załamała by się ich hierarchia wartości, nie wiedzieli by co w ogóle mają sądzić - bo przecież dobry Bóg okazał się być zły... Oczywiście prawda byłaby inna, ale...

Oczywiście nie można twierdzić, że wszystkie objawienia mają tego typu charakter, jak również stwierdzić, że siła ukrywająca się za nimi ma na pewno złe zamiary, ale w takim razie dlaczego postępuje w ten sposób?