Dlaczego odbudowa Jeruzalem ma takie znaczenie?
Dlaczego ma mieć jakiekolwiek znaczenie?
To tylko miejsce, jedno z wielu na świecie.
Co w tym jest tak wyjątkowego – przecież tam jest gorąco, warunki nie sprzyjają człowiekowi - musi chronić się przed upałem...
Czy BÓG jest w stanie gniewać się na człowieka, a jeśli tak, to co to oznacza?
Czyż BÓG nie jest wobec tego w jakiś sposób uzależniony od człowieka?
Czy to możliwe, żeby BÓG był uzależniony od człowieka?
Czyż z kart ST nie wynika, że BÓG jest uzależniony od człowieka? Jak to możliwe, że proch na wietrze – człowiek – jest w stanie wywołać boski gniew?
Czy BÓG jest, aż tak małostkowy?
W ST aż roi się od opisów gniewu boskiego i jego gróźb, ostrzeżeń.
Może jednak nie? Chyba nie jest aż tak małostkowy?
BÓG z ludzkimi cechami???
Więc może to nie jest BÓG, tylko bóg?
BÓG przecież nie może mieć ludzkich cech.
Dlaczego BÓG jest przywiązany do jednego miejsca na ziemi – tzw. ziemi świętej?
Czyż to nie jest ograniczenie? BÓG ograniczony, czy wszechmogący?
Może BÓG ze Starego testamentu nie jest BOGiem, tylko bogiem?
Co takiego jest w tej ziemi, że BÓG tak się uparł, że stamtąd będzie rządził światem??
Może to nie BÓG tego chce, tylko jacyś ludzie?
Jacyś ludzie chcą, żeby stolicą BOGa była Jerozolima?
BÓG woli miasto od np. wioski, albo miasteczka?
Odpowiada mu architektura? Lubi gorąco?
A czemu akurat nie jakaś pustelnia?
Albo góry?
Może Alpy? Są najwyższe ww Europie – za mały powód?
To może Himalaje?
Czy BÓG się poci od gorąca?
Czy BÓG może coś lubić, a czegoś
innego już nie?
A jeśli nie jest to BÓG opisany,
tylko coś innego – to CO TO JEST, co opisuje ST?
Dlaczego historia Noego przypomina epos
o Gilgameszu?
Z kart ST wynika, że starożytny Is-Ra- El(?), to była potęga – popatrzcie na mapę – nawet na tle
Europy, to tyci tyci kraj...
Ale w pismach oszustów - urasta do światowej potęgi.
"I
porodziła syna - mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł
rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego
tronu."
"On paść je będzie rózgą żelazną i On wyciska tłocznię wina zapalczywego gniewu wszechmocnego Boga. A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: KRÓL KRÓLÓW PAN PANÓW."
"A zwycięzcy i temu, co czynów mych strzeże do końca, dam władzę nad poganami, a rózgą żelazną będzie ich pasł: jak naczynie gliniane będą rozbici - jak i Ja to wziąłem od mojego Ojca - i dam mu gwiazdę poranną."
Kagan.
Ale Kagan to cesarz Słowian.
Nosił na głowie plecionkową koronę - z drutów.
Której kształt z czasem - z powodu niewiedzy, do czego służy - uległ ewolucji..
Kagan był zastępcą Peruna na Ziemi.
Której kształt z czasem - z powodu niewiedzy, do czego służy - uległ ewolucji..
Kagan był zastępcą Peruna na Ziemi.
Od Kagana wzięła się korona w Europie.
Korona jak ... lilija na głowie
Armia Umarłych.
Tartar.
Mała Tartaria.
Wielka Tartaria.
Tatry.
"Pamiętaj o końcu" - tak mówili Templariusze...
Wojna o historię trwa.
Trwa wojna ras.
Podszywanie się pod Ariów - Słowian trwa od wieków i trwa cały czas.
Oni wiedzą - co będzie "na końcu".....
I dlatego chcą być ludem żyjącym w Królestwie Niebieskim.
Czyli w Polsce.
"A zwycięzcy i temu, co czynów mych strzeże do końca, dam władzę nad poganami, a rózgą żelazną będzie ich pasł: jak naczynie gliniane będą rozbici - jak i Ja to wziąłem od mojego Ojca - i dam mu gwiazdę poranną."
Wiedzą to ze znalezionych w starożytnym Israelu dokumentów - spisanych przez Salomona, Mojżesza.
U nas tylko Strażnicy Słowiańskiej Wiary przechowali tę wiedzę.
Mówią nam o tym w szyfrach.
W
tej samej chwili rozstąpiły się głaźne ściany, z przeraźliwym
rozwarły się trzaskiem i łomotem, i przed oczami pastuszka
niewidzialne wyrosło zjawisko: olbrzym, cały zakuty w zbroję, z
szyszakiem na głowie, ze skrzydłami u ramion, z ogromnym, prostym,
szerokim mieczem w dłoni.
Stanął
ten rycerz w słońcu, jak
w złocie,
i zawołał:
- Kto ośmiela się budzić nas ze snu wiekowego? Czy nadszedł już czas?
Ale chłopiec oniemiały z przerażenia, odpowiedzi żadnej dać nie mógł, bo też i pytania tego jeszcze nie rozumiał. Rycerz zaś, spostrzegłszy jego przestrach, powiada:
- Nie lękaj się: nic złego ci nie uczynię, bom nie zbójnik, tylko wojownik, który krew przelewał za ojczyznę, a potem razem z towarzyszami przyszedł w te skały na sen wiekowy, aby się zbudzić do życia, gdy ludzie staną się tak dobrzy, jak ty - bo widzę, żeś jest dobry - gdy nabiorą takiej wiary i mądrości, że już nie będą mogli znieść jarzma, co ich gniecie.
- Kto ośmiela się budzić nas ze snu wiekowego? Czy nadszedł już czas?
Ale chłopiec oniemiały z przerażenia, odpowiedzi żadnej dać nie mógł, bo też i pytania tego jeszcze nie rozumiał. Rycerz zaś, spostrzegłszy jego przestrach, powiada:
- Nie lękaj się: nic złego ci nie uczynię, bom nie zbójnik, tylko wojownik, który krew przelewał za ojczyznę, a potem razem z towarzyszami przyszedł w te skały na sen wiekowy, aby się zbudzić do życia, gdy ludzie staną się tak dobrzy, jak ty - bo widzę, żeś jest dobry - gdy nabiorą takiej wiary i mądrości, że już nie będą mogli znieść jarzma, co ich gniecie.
A
gdy do tego dojdzie, wówczas zjawi się taki drugi chłopaczek jak
ty, wybrany z tysiąca albo i z miliona, bo musi być najgodniejszy,
zapuka do bramy złocistej i wielkim zawoła głosem:
"Wstańcie, rycerze, ze snu wiekowego, wstańcie i spłyńcie w doliny pomiędzy ludzi, którzy stali się już dobrzy i mądrzy i wielką mają wiarę, a pod panowaniem złego żadnym sposobem żyć już nie chcą dłużej! Wstańcie, rycerze skrzydlaci, podobni do aniołów z nieba!"
"Wstańcie, rycerze, ze snu wiekowego, wstańcie i spłyńcie w doliny pomiędzy ludzi, którzy stali się już dobrzy i mądrzy i wielką mają wiarę, a pod panowaniem złego żadnym sposobem żyć już nie chcą dłużej! Wstańcie, rycerze skrzydlaci, podobni do aniołów z nieba!"
My to usłyszymy i uwierzymy, gdyż skłamać - on nie skłamie! Rumaki nasze zeprzemy ostrogami i z dobytym mieczem w dłoni popędzimy w świat jak wicher, jak burza.
Zerwie się naokoło szum ogromny.
Świerki jak rżysko łamać się będą pod kopytami naszych
wierzchowców; wielkie głazy polecą ze szczytów jak drobne kamyki.
Potoki i jeziora podniosą się ze swych łożysk i lejów, mgły się
zakłębią tak, że świata spod nich widać nie będzie.
Całe
niebo i ziemia zatrzęsie się od grzmotów;
błyskawice krzyżować
się będą jak miecze ongi zastępów niebieskich, co walczyły z
szatanami, pioruny walić będą bez ustanku, przestrach pójdzie po
wszystkim, co żyje, lecz potem nastanie spokój.
Gromy ucichną,
potoki i jeziora ułożą się w błękity, mgły w srebrną
przemienia się rosę, błyszczącą na trawach i kwiatach, i
iglicach drzew świerkowych, złote na niebie zajaśnieje słońce, a
ludzie, zbawieni z niewoli, pieśni radosne zaśpiewają i dziękować
będą niebiosom za cudowne zwycięstwo.
Tak mówił rycerz. A pastuszek słuchał tego jakby dziwa; upadł przed nim na kolana i rzecze:
- Udam się między ludzi, pójdę, choćby na krańce świata i obwieszczę im com słyszał. A chciałbym też zdobyć taką wiarę i taką mądrość, iżbym ich mógł tej wielkiej wiary i tej wielkiej mądrości potrzebnej do wyzwolenia nauczyć.
Podniósł go wojownik z ziemi i rzekł:
- Dostąpisz jeszcze tej łaski, że zobaczysz nas wszystkich razem, abyś do ludzi, braci swojej, zawołał: "Wierzcie mi, bracia moi, bom zbrojnych mężów tych na własne widział oczy".
I z tymi słowy powiódł go do jaskini napełnionej światłością. A jaskinia była tak rozległa, że kilka godzin nie wystarczy, aby ją przejść, stokroć obszerniejsza niż ona grota w Kobylim Wierchu na Spiżu, pod Białą.
Ściany powyżłabiane w najdziwniejsze
kształty, ni to kwiaty, ni to drzewa, ni to ściekające fale, ni to
figury przecudne. Z góry zwieszały się jakby w kamień obrócone
złotogłowia, co to ich pełno rośnie w Tatrach, albo paprocie
przeróżne i inne zioła; z ziemi wyrastały żółtawe, przejrzyste
niby alabaster, głaźne pnie jakby jakichś świerków odartych z
gałęzi, a tak dźwięczące, że kiedy rycerz, co wędrował z
pastuszkiem, dotknął ich przypadkowo, to po całej jaskini rozległo
się najgłośniejsze brzmienie organów.
Przebyli kilka krużganków, natrafili na kaplice, na ołtarze ze złocistego głazu, na skamieniałe wodotryski, na błękitne jeziora i stawy, a w niektórych miejscach jakby na nagrobki, rozrzucone po cmentarzysku, aż wreszcie wkroczyli do sali tak wielkiej, że jej okiem nie wymierzysz.
I tutaj ów pastuszek, już ośmielony, ujrzał przed sobą obraz, jakiego ani przedtem, ani potem nigdy w życiu nie oglądał.
Nieprzeliczone rzędy rycerzy w hełmach i zbrojach
pozłocistych, ze skrzydłami u ramion, z szerokimi mieczami w ręku,
na pięknych siedziały rumakach, przyodzianych kosztownymi
kobiercami i skórami z lampartów, lwów i tygrysów.
Na łbach
konie te miały pęki białych piór, a podkowy ze złota.
Na widok rycerza-wartownika przeszło drżenie po szeregach, konie zaparskały, a ona zbrojna husaria poprawiła się na siodłach wysadzanych turkusami; nie odezwał się jednak żaden głos, tylko wszyscy, z wodzem królewskim na czele, pytające w przybyłych wlepili spojrzenie.
A gdy rycerz krótkie rzucił hasło: "Jeszcze
nie!", od razu bojowe hufy te skamieniały: przytulone do karków
końskich na nowo zasnęły i śpią tak od wieków.
Zasię z chłopaczkiem stało się tak:
Rycerz, nim zasnął, kazał mu tą samą drogą wrócić na świat.
- Nigdy już tutaj - powiedział - nie będziesz, miejsca tego nie szukaj, bo go nie znajdziesz.
Z trzaskiem zawarła się za pastuszkiem złocista brama, zapadła się od razu w ziemię, skały się spoiły, owinięte kosodrzewiną i świerkami, i błyszczały na nich dalej szarotki i dzwonki.
Zeszedłszy ku stadu, które pasło się, strzeżone przez pięknego, białego psa owczarka, pastuszek przemyśliwał nad tym, co widział i słyszał, i naprzód wiadomość o wszystkim dał ojcu, że musi iść między ludzi i uczyć ich wielkiej wiary i wielkiej mądrości, aby wszystko spełniło się, tak jak mu rycerz o tej świętej godzinie wyzwolenia wyprorokował.
A ten, ponieważ
dobry człowiek był, powiada:
- Snadź jesteś w łaskach u Boga, boś na własne oczy oglądał i na własne uszy posłyszał, co my tylko ze starodawnej znamy opowieści. Ale jakże ty ludzi będziesz uczył wielkiej wiary i wielkiej mądrości, kiedyś sam tego nieświadomy? Do szkól pójdziesz, oświecenia nabierzesz, a potem głosić będziesz tę cudną prawdę.
- Snadź jesteś w łaskach u Boga, boś na własne oczy oglądał i na własne uszy posłyszał, co my tylko ze starodawnej znamy opowieści. Ale jakże ty ludzi będziesz uczył wielkiej wiary i wielkiej mądrości, kiedyś sam tego nieświadomy? Do szkól pójdziesz, oświecenia nabierzesz, a potem głosić będziesz tę cudną prawdę.
I tak było.
Pastuszek wyrósł na mędrca, a że dla siebie nic nie pragnął, jeno chciał żyć dla drugich, udał się w świat, w miasta i wioski i naprawiał ludzi. Siły jednak za mało posiadał, a życie za krótkie, iżby wszystkiego dokonał. Poszły za nim tysiące i pójdą jeszcze tysiące, ale póki wszyscy do ostatniego człowieka nie przejmą się jego nauką, nie spełni się proroctwo o śpiącym wojsku. Myśmy dotąd jeszcze niegodni; nie wiemy na pewno, w której skale cud się ten mieści, lecz mamy nadzieję i ufność, że już niedługo mądrość i wiara w wyzwolenie po świecie się rozkrzewi i że wtedy natchnie Bóg takiego chłopaczka jak tamten, że chłopaczek ten znajdzie ową jaskinię, do bramy złocistej zapuka i będzie mógł śpiącym rycerzom słowo powiedzieć niekłamliwe:
"Już czas!"
http://nauka.gadzetomania.pl/2012/11/10/niesamowita-bitwa-na-blyskawice-rodem-z-irlandii
http://tesladownunder.com/ModernThinker.htm
http://www.sfora.pl/Czlowiek-kontra-milion-woltow-Zobacz-niesamowity-wyczyn-a48219